czwartek, 3 grudnia 2015

Rozdział II - Niezapowiedziany gość...

Dochodzimy do naszego domu w Wiosce Zwycięzców. Odkąd wojna się skończyła zamieszkaliśmy z Peetą razem w jego domu, a rok później pobraliśmy się. Jest tu dużo więcej miejsca niż u mnie i dom jest  przytulniejszy. Peeta urządził dzieciom pokoiki na piętrze. Rosie ma swój, pomalowany na pastelowy różowy, a Toby, jasno zielony. Po narodzinach chłopczyka spał on z nami w naszej sypialni, ale budziły go moje ciągłe nocne krzyki, dlatego byliśmy zmuszeni kłaść go spać w osobnym pokoju. Nasze doświadczenia z Igrzysk nauczyły nas być czujnym nawet nocą, dlatego nie boimy się, że nie usłyszymy płaczu naszego małego dziecka z sąsiedniego pokoju. Nawet najcichszy jego jęk potrafi nas obudzić.

Peeta otwiera drzwi do domu, a Rosie szybko wbiega do środka, rozkłada się na kanapie i włącza swój ulubiony program w telewizorze.
- Rose, ściągnij buty - mówi Peeta starając się zabrzmieć groźnie, ale na jego usta już wypełzł szeroki uśmiech. Odwraca się do mnie, a ja na chwilę zatracam się w jego błękitnych oczach.
 - Katniss? - Nie wiem o co mu chodzi więc robię zdziwioną minę.
 - Pytałem się, czy jesteś głodna. Gdzie ty odpłynęłaś? – mówi, a zaraz po tym wybucha głośnym śmiechem.
 - Zamyśliłam się. - odpowiadam i zabieram Toby'ego z rąk Peety. Kieruje się w stronę schodów, aby uspać chłopczyka, gdy przypominam sobie o jego pytaniu. Odwracam się i mówię:
 - I tak. Jestem głodna. - uśmiecha się do mnie, a ja odwzajemniam uśmiech i idę do góry.
Wchodzę do pokoju, układam go ostrożnie w białej kołysce, którą zrobił Peeta i przykrywam cienkim, białym kocykiem. Zaczynam lekko go kołysać i cicho śpiewać starą kołysankę:

W oddali łąki, wejdźże do łóżka,
Czeka tam na cię z trawy poduszka.
Skłoń na niej główkę, oczęta zmruż,
Rankiem cię zbudzi słońce, twój stróż.

Przypominają mi się te wszystkie noce, gdy śpiewałam tę kołysankę Prim kiedy budziła się z krzykiem.
Prim...
Moja mała siostrzyczka...Teraz byłaby już dorosła… Czasami zastanawiam się jak by teraz wyglądała. Nigdy się tego nie dowiem. Nigdy nie zobaczę znów jej złotych włosów spiętych w długi warkocz. Nie zobaczę jej ślicznych oczu mówiących, że wszystko będzie dobrze…
Po policzkach spływają mi słone łzy więc szybko ocieram je rękawem jednej ręki, drugą cały czas kołysząc synka. Śpiewam kolejną zwrotkę starając się , aby mój głos nie drżał tak bardzo.

Tu jest bezpiecznie, ciepło jest tu,
Stokrotki polne zaradzą złu.
Najsłodsza mara tu ziszcza się,
Tutaj jest miejsce, gdzie kocham cię.

Kiedy kończę Toby już głęboko śpi. Nachylam się i delikatnie całuje go w jego malutkie czółko, a następnie wychodzę cicho z pokoju. Zamykam ostrożnie drzwi i na palcach schodzę ze schodów. W całym domu już ślicznie pachnie potrawą przygotowywaną przez Peete. Podchodzę do kanapy i głaszczę Rosie po jej delikatnych ciemnych włoskach spiętych w dwa dobierane warkoczyki. Dziewczynka uśmiecha się do mnie, szybko zeskakuję z kanapy i łapie mnie za rękę. Wlepia we mnie swoje niebieskie oczka takie same jak Peety i pyta:
 - Mamo, co dzisiaj będzie na obiad? - nawet po pięciu latach bycia matką nie mogę przyzwyczaić się do tego słowa. "Mama".Katniss Mellark jest matką dwójki dzieci. Kto by pomyślał?
 - Nie wiem, chodźmy zobaczyć co gotuje tatuś - odpowiadam uśmiechając się do niej szeroko. Ruszamy do kuchni, gdzie Peeta stoi przy piecu i miesza coś w garnku. Pomagam usiąść Rosie na wysokim krześle przy szklanym blacie, a sama podchodzę do Peety i kładę mu ręce na ramionach.
 - Pomóc ci w czymś? - Szepczę mu do ucha. Odwraca się szybko, łapie mnie w pasie i złącza nasze usta w długim pocałunku.
 - Fuj - Z tyłu słyszymy cienki głosik Rosie. Wybuchamy śmiechem, a Peeta wraca do pracy.
 - Możesz to pokroić - wskazuje palcem na warzywa na blacie. Już zapomniałam, że zadałam mu takie pytanie. Biorę nóż z szuflady i zabieram się do pracy.
 - Mogę też w czymś pomóc? - Pyta córka. Peeta podchodzi do niej i bierze ją na ręce.
 - Od kiedy to chcesz pomagać w kuchni? – Pyta, a ona szeroko się uśmiecha.
 - Chcę być taka jak ty! - mówi i zarzuca mu ręce na szyje. Peeta całuje ją w czoło i kładzie z powrotem na krześle. Odchodzi na chwilę. Gdy wraca kładzie przed nią miskę, wrzuca do niej pokrojone już przeze mnie warzywa i pyta:
 - Wymieszasz to?
Córka radośnie kiwa głową i niezdarnie miesza warzywa dużą plastikową łyżką. Peeta całuje mnie w policzek, a ja uśmiecham się szeroko. Mam najwspanialszą rodzinę na świecie. Wspaniałego męża, cudowne dzieci. Peeta tak bardzo chciał być tatą i kiedy się dowiedział, że na świat przyjdzie Rosie tak się cieszył, że przez kolejne dziewięć miesięcy mówił tylko o tym. Sam urządził jej pokój i kupił (bądź sam zrobił) wszystkie potrzebne rzeczy.
W jeden dzień obdzwonił wszystkich naszych znajomych, aby podzielić się z nimi "wesołą nowiną". Oprócz Gale'a... Nie widziałam się z nim odkąd dowiedziałam się, że to przez niego zginęła Prim. Z Toby'm było tak samo. Nie widziałam nigdy kogoś tak bardzo szczęśliwego. I choć nasz syn ma tylko dwa miesiące Peeta kupił mu już zabawki i ubranka, które będą na niego dobre dopiero za około trzy lata. Kapitol na bieżąco śledzi losy „nieszczęśliwych kochanków z dwunastego dystryktu”, więc kiedy wyciekła wiadomość o naszym ślubie, a później o mojej ciąży dostawaliśmy coraz więcej prezentów i kartek z gratulacjami ze stolicy.

Podchodzę do małego radia, które stoi na parapecie i włączam muzykę. Rose zaczyna się kiwać w rytm muzyki, a Peeta szybko podbiega do niej, bierze ją na ręce i zaczynają wirować po kuchni. Zaczynam się śmiać i tańczę razem z nimi nieudacznie wymachując rękami. Mam wrażenie, że ktoś puka do drzwi i przystaje na chwilę, ale nic nie słyszę więc znów zaczynam tańczyć. Pukanie się nasila. Peeta chyba też to słyszy, bo zatrzymuje się i patrzy na mnie pytająco. Wzruszam ramionami i mówię mu, że idę zobaczyć kto to, a on znów zaczyna się kręcić po kuchni. Podchodzę do drzwi, otwieram je i widzę te same szare oczy, które były moją oporą w trudnych chwilach. Dzięki, którym nie załamałam się po śmierci taty i zaczęłam sama dbać o moją rodzinę. Ale też oczy, które tak strasznie mnie zraniły...
 - Gale... - szepczę.

~Cukiereczki
Cieszę się, że znalazłaś to, co ze mnie zostało. ~Peeta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz