piątek, 4 grudnia 2015

Rozdział III - Nieszczęście...

- Cześć Kotna. - mówi mój dawny przyjaciel. Bardzo się postarzał. Wprawdzie nie widzieliśmy się sześć lat, ale wygląda na co najmniej dziesięć lat starszego ode mnie. Obejmuje mnie, a jego długi zarost drapie mnie w policzek. Stoję osłupiała w progu nie wiedząc dokładnie czy to się dzieje naprawdę. Co go tutaj sprowadza? Po sześciu latach przypomniał sobie o swojej przyjaciółce?
Z kuchni nadal słychać głośną muzykę i śmiech Peety i Rosie. Stoimy w progu patrząc na siebie gdy nagle mówi:
 - Mogę wejść? - nie pomyślałam nawet o tym żeby go wpuścić. Odsuwam się niepewnie, a on szybko wchodzi do domu i zamyka za sobą drzwi.
 - Powiesz coś? – pyta, a ja nadal wpatruje się w niego nie wiedząc co mam powiedzieć. Czy on liczy na to, że padnę mu teraz w ramiona? Że powiem, że się za nim stęskniłam? Zerwaliśmy ze sobą kontakt wiele lat temu a on tu przyjeżdża i zachowuje się jakby nigdy nic. Nie dzwonił w moje urodziny, nie wysyłał kartek świątecznych w Boże Narodzenie. Nawet nie wie, że Peeta jest moim mężem... Nawet nie wie, że mamy dzieci. Sama nie zdziwiłabym się gdyby powiedział mi, że ma rodzinę.
 - Katniss kto przy... - Peeta zadaje to pytanie wychodząc z kuchni, ale szybko umilkł, gdy zdał sobie sprawę kto jest naszym gościem. Jego twarz tężeje, szybko podchodzi do mnie i łapie mnie za rękę.
 - Czego chcesz? - Pyta mój mąż oschle. Nigdy nie darzyli siebie sympatią. Zawsze traktowali się nawzajem jak rywali.
 - Nie mogę odwiedzić mojej przyjaciółki? - mówi Gale pochylając się lekko do przodu. Mam wrażenie, że zaraz dojdzie do bójki i kiedy chcę coś w końcu powiedzieć Rosie wybiega z kuchni trzymając łyżkę którą mieszała sałatkę i rozsypując warzywa po podłodze.
 - Mamo! Kiedy będziemy jeść? Jestem głodna! - Mówi i wskakuje mi na ręce. Gale wytrzeszcza oczy i patrzy na córeczkę jak na coś nienaturalnego.
 - Mamo...? - mówi Gale prawie bezgłośnie. W końcu spogląda na mnie, a w jego oczach widzę ból.
Kiwam głową i mówię do Rosie.
 - Za chwilkę. Mamy gościa. - Dziewczynka patrzy na Gale'a badawczym wzrokiem.
 - Kto to jest? - szepcze mi do ucha.
 - To Gale. Mój stary przyjaciel. – odpowiadam, a dziewczynka uśmiecha się do niego.
 - Cześć, Gale! Jestem Rosie. – mówi, a on nadal wpatruje się w nią w osłupieniu. Kiedy nagle na mnie patrzy widzę, że jest zły. Tylko o co? Przecież mam prawo mieć rodzinę, być szczęśliwa...
 - Przecież mówiłaś mi, że nigdy nie chcesz mieć dzieci. - mówi przez zaciśnięte zęby.
Zastanawiam się kiedy mu tak powiedziałam.
Faktycznie...
Powiedziałam mu to jeszcze przed moimi pierwszymi Igrzyskami. Nie chciałam mieć dzieci, bo bałabym się, że mogą być kiedyś wybrane na trybutów podczas dożynek. Ale teraz kiedy nasz kraj jest wolny nie widzę w tym nic złego, bo wiem, że moim dzieciom nic nie grozi. Patrzę na Peete który uśmiecha się złośliwie do Gale'a.
 - Nie z tobą. - mówi blondyn.
 - Peeta! - upominam go, ale chwilę później nie możemy wytrzymać i parskamy głośnym śmiechem. Peeta obejmuje mnie ramieniem i przyciąga do siebie. Rosie też zaczyna się śmiać chociaż pewnie nawet nie wie o co chodzi. Gale'owi musi być pewnie trochę niezręcznie w tej sytuacji. Przestajemy się śmiać i patrzymy na niego. Jest cały spięty, a mięśnie na jego twarzy drżą w dziwnym tiku.
 - Katniss, musimy porozmawiać. - mówi. Nagle z góry dobiega płacz Toby'ego. Gale robi smutną minę.
 - Naprawdę... Jeszcze jedno...? - kładę Rosie na ziemię i szybko idę w kierunku schodów.
 - Zaraz wracam! - krzyczę przez ramię. Wchodzę do pokoju chłopczyka i wyciągam go z kołyski. Daje mu smoczek i przytulam do siebie. Kiedy malec się uspokaja zmieniam mu pieluszkę (nie jest to jedno z moich ulubionych zajęć, więc jak najczęściej wyręcza mnie w tym Peeta) i wkładam mu niebieską piżamkę we wzorki, którą podarowała nam Effie. Jest teraz żoną Haymitcha i razem mieszkają w ósmym dystrykcie. Mój dawny mentor już nie pije odkąd Effie zgodziła się zostać jego żoną. Podobno zawarli pewien układ. On nie pije, a ona nie zakłada na siebie dziennie tony makijażu.
Zawijam Toby'ego w kocyk, biorę na ręce i idę na dół. Gale nie ruszył się z miejsca za to Peeta i Rosie wygłupiają się teraz przed telewizorem. Podchodzę do starego przyjaciela i patrzę mu prosto w oczy. Są zapadnięte, a cała jego twarz jest pobladła.
 - O czym chciałeś porozmawiać? – pytam, a on wskazuje głową Peete.
 - Możemy na osobności? - nie mam zamiaru z nim nigdzie iść dlatego mówię:
 - Nie mam przed Peetą tajemnic. - kładzie mi dłoń na ramieniu, a ja odruchowo się odsuwam. Pochyla się nade mną i szepcze:
 - Katniss, to pilna sprawa. - mówi z naciskiem na słowo: "pilna". Może to naprawdę coś ważnego? Może stało się coś z moją mamą, lub Annie i jej synkiem?
 - Dobrze - odpowiadam po krótkim namyśle. Podchodzę to kanapy i podaje dziecko Peecie.
 - Zaraz wracam. - patrzy na mnie troskliwie. Wie, że nadal boli mnie to, że przez Gale’a nie żyje Prim, ale kiedyś w końcu musimy porozmawiać.
Całuje go w w policzek i wracam do Gale'a.
 - Pójdziemy na taras? - pyta. Kiwam głową, wyciągam z szafy starą, skórzaną kurtkę taty i wychodzę na dwór.
 - No więc...Co jest tak pilne, że zjawiasz się tu po sześciu latach bez zapowiedzi? - nie chciałam aby zabrzmiało to tak oskarżycielsko. A może nawet lepiej? Niech wie, że jeszcze mu nie wybaczyłam.
 - Kotna... Chciałem się z tobą skontaktować, ale...
 - Gale! Do cholery, zaczniesz gadać, czy nie!? - Wybucham i przerywam mu w połowie zdania. Mam nadzieję, że Peeta tego nie słyszał, bo będzie się martwił.
Nagle drzwi się otwierają i na taras szybko wchodzi mój mąż.
 - Co się dzieje Katniss? - podchodzi i łapie mnie za rękę.
A jednak słyszał...
 - Nic... - kiwam głową w stronę Gale'a, aby dać mu znak, że może mówić.
 - Ale... - mówi i patrzy na Peete. Nie chce mówić przy nim, nie będzie mówił wcale. Odwracam się do Gale'a plecami i ciągnę Peete w stronę drzwi. Nagle słyszę z tyłu jego zachrypnięty głos, a moje serce na chwile zamiera.
 - Paylor chce zorganizować kolejne Igrzyska...

~Cukiereczki
Pamiętaj, że kochamy się do szaleństwa, więc możesz mnie całować, kiedy tylko zechcesz. ~Peeta

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz